Z dala od zabudowań posiadłości, przy samym lesie od strony północno-zachodniej, znajduje się mało widoczna ścieżka. Idąc nią dojdziesz do zacisznego miejsca, zarośniętego brzozami, między którymi kryje się miejsce na wzór kapliczki. By dostać się do środka będziesz musiał zerwać wpierw grubą warstwę bluszczu, która zarosła mocno wejście. Gdy już to zrobisz, ciężkie drewniane drzwi otworzą się z chrzęstem i oporem i będziesz mógł spojrzeć do wewnątrz. Niewielkie murowane pomieszczenie na ścianach którego widoczne są tablice z wyrytymi imionami i datami. Gdzieniegdzie widać niedopalone, stopione mocno świece, gdzie indziej poniewiera się samotny, uschnięty kwiat. Na przeciwko ciebie, na wysokości wzroku wisi krucyfiks, widocznie popękany i spróchniały, a przed nim stoi niewielki, równie zniszczony klęcznik. Wszystko pokryte jest grubą warstwą kurzu, wygląda na nieodwiedzane i mocno zaniedbane. Powietrze w środku jest duszące, mdłe i lepkie od wilgoci i grzyba, docierającego tu przez zamokłe od gruntu mury. Całość budynku wygląda tak, jakby ktoś nie chciał, by było widoczne, jakby chciał zapomnieć o istnieniu tego miejsca. Tylko po co?